By Marta Anczewska
Zagłębie Sofijskie w Bułgarii to przykład brutalnego upadku regionu przemysłowego. Miasta, do których kilkadziesiąt lat temu przyjeżdżali za pracą ludzie z całego kraju, obecnie zamieniają się w widma. Gdy tam trafiliśmy, w ramach międzynarodowego projektu dot. sprawiedliwej transformacji regionów węglowych, właśnie zakończyły się kolejne zwolnienia w jednej z zamykanych kopalń głębinowych. Na bruk trafiło 420 osób. Górnicy dostali odprawę w wysokości jednomiesięcznej pensji…
Pernik i Bobov Dol to dwie górnicze gminy, które rozwinęły się w oparciu o intensywne wydobycie węgla w XX w. Przez 100 lat (wydobycie rozpoczęło się w 1879 roku) dostarczały węgiel brunatny dla kraju i regionu. Miejscowości ulokowane koło złóż żyły z kopalni, były tam szkoły górnicze, postawały wielkie zakłady przemysłowe. Problemy zaczęły się wraz z upadkiem systemu totalitarnego. Przedsiębiorstwa państwowe nie przetrwały zderzenia z wolnym rynkiem. Produkcja w nich okazała się nierentowna, w efekcie czego część zbankrutowała od razu, a część została sprywatyzowana (w Perniku były to huta szkła, kilka dużych fabryk i jedna elektrownia). Sytuacja gospodarcza w małych, górniczych miejscowościach zaczęła pogarszać się gwałtownie, mimo, że i tak region radził sobie lepiej niż reszta kraju. Bułgaria jest najbiedniejszym krajem Unii Europejskiej i przoduje jeśli chodzi o udział szarej strefy w gospodarce i poziom korupcji. W małych gminach górniczych jest to szczególnie odczuwalne. Zostały pozostawione bez opieki, bez inwestycji, bez środków na wyburzenie niepotrzebnych budynków. Pojawiły się problemy środowiskowe, związane z zanieczyszczeniem wód i brakiem rekultywacji terenów. Budynki niszczeją, a ludzie wyjeżdżają.
Kopalnie i przemysł w rękach oligarchów
Bułgarski mix energetyczny oparty jest głównie o krajowy węgiel brunatny (ok 35%) i energię pozyskiwaną z elektrowni atomowej (ok 40%). Reszta to energetyka odnawialna.
Mimo, że większość kopalni i elektrowni w kraju należy do
państwa kopalnia odkrywkowa Bobov Dol i pobliskie elektrownie (Bobov Dol i
Republika) zależne są od jednego, prywatnego właściciela. Według danych
uzyskanych od lokalnych działaczy jest to ściśle związany z władzą
przedsiębiorca-oligarcha Hristo Kovachki, posiadający duże udziały w sektorze
energetycznym. Według danych z zeszłego roku, znajduje się on w pierwszej
piątce najbogatszych ludzi w kraju. Obie należącego do niego elektrownie
są niedoinwestowane, a część infrastruktury niedługo przestanie spełniać wymogi
unijne dotyczące emisji. Jeden z bloków elektrowni Bobov Dol był już z tego
powodu wygaszany w 2007 roku, ale uruchomiono go ponownie po przejęciu przez
konsorcjum Kovachkiego. Firmy magnata utrzymują się tylko z kontraktów
państwowych i państwowych subsydiów wygrywając kontrakty na tzw. „zimną
rezerwę” od państwa. Z danych jakie uzyskaliśmy w elektrowni Pernik
wynika, że ok 85% kosztów zakładu stanowi sam zakup węgla. W budżecie nie
pozostaje więc wiele środków na inwestycje i modernizację.
Region straconych szans
Co ludźmi? W większym Perniku przyrost naturalny wynosi minus 12,4%. Dużo osób wyjeżdża za pracą do Sofii i za granicę. Nowi mieszkańcy to ‘miastowi’ z Sofii, budujący tu letnie rezydencje z uwagi na bliskość wyjątkowych przyrodniczo terenów (w okolicy znajdują się 2 parki narodowe). To jednak za mało by dać gminie szansę na rozwój. Zarządcy nielicznych zakładów operujących w regionie jednym głosem mówili o problemie z pozyskaniem rąk do pracy. Brak wykwalifikowanej kadry, a szczególnie młodych ludzi uniemożliwia myślenie o dużych inwestycjach. W mniejszych miejscowościach, takich jak Bobov Dol, sytuacja jest jeszcze poważniejsze. Tutaj populacja spadła z 8,6 do 7 tys. mieszkańców w ciągu 4 ostatnich lat. Miasteczko nie ma potencjału do przyciągnięcie inwestorów, kopalnie były głównym, dużym pracodawcą. Zamykane bez planu i ostrzeżenia stanowią ryzyko dla gminy. Państwo nie interweniuje, a związki zawodowe mają związane ręce przez brak podpisanego zbiorowego porozumienia pacy. Pracownicy w zderzeniu z zakładem są bez szans.
Emigracja za pracą to bolączka całego kraju. Mówi się o tym, że 1,5 do 2 mln Bułgarów i Bułgarek żyje za granicą (oficjalnie ilość mieszkańców kraju to 7 milionów). Przyrost demograficzny jest ujemny. Według raportu Bułgarskiej Akademii Nauk kraj wszedł w fazę tzw. inercji rozwoju wstecznego – oznacza to, że nawet jeżeli liczba urodzeń zwiększy się, liczba ludności nadal będzie spadać. Gospodarka zachodnich regionów, w tym okolic Sofii, powoli zaczyna uzależniać się od pracowników z Ukrainy i Północnej Macedonii. Są to kierunki bardziej atrakcyjne dla inwestorów, którzy oczekują gwarancji siły roboczej, stabilnego systemu politycznego i sprawnej administracji. Tego w Bułgarii nie znajdą.
Kraj od 2007 roku jest członkiem Unii Europejskiej. Elza Velchikowa, Burmistrz Bobov Dol, od lat alarmuje Wspólnotę o dramatycznym wpływie zamknięcia prywatnych zakładów na jej społeczność, braku planu i osłon socjalnych ze trony państwa. Bezskutecznie. Basen Sofijski posiada bogate przyrodniczo tereny, co według raportu WWF Bułgaria może stanowić podstawę do rozbudowy sektora turystycznego, ekologicznego rolnictwa i zrównoważonego leśnictwa dającego mieszkańcom zatrudnienie. Jednak bez inwestorów i kapitału początkowego jest to niemożliwe. Dziś Bobov Dol wita przyjezdnych widokiem zdewastowanych, postkomunistycznych bloków, opuszczonych mieszkań i zamkniętych sklepów. Odnowienie infrastruktury powinno być elementem planu sprawiedliwej transformacji dla tego miasta.
Czy sprawiedliwa transformacja jest jeszcze możliwa?
Kierunek transformacji systemu energetycznego Bułgarii jest niejasny. Według Koalicji Klimatycznej CAN, rząd Bułgarii w przeprowadzonym niedawno procesie składania do Komisji Europejskiej tzw. Planów dla Energii i Klimat, przedstawił najmniej ambitny dokument spośród wszystkich krajów, które mają w swoim systemie spalanie węgla. Sofia chce utrzymać węglowo-atomowe status quo i nie odnosi w strategiach się do postulatu Unii o neutralności klimatycznej w 2050 roku. Sprawiedliwa Transformacja regionów górniczych, która znajduje się wysoko w agendzie nowo formowanych władz Komisji i Parlamentu także nie jest wymieniona. W dotychczasowych przekształceniach zachodniego basenu zabrakło wdrożenia przykazań sprawiedliwej zmiany (długofalowy plan, zapewnione środki i przygotowanie ludzi na rekwalifikację). Istnieje uzasadniona obawa, że tradycyjne rozwiązania unijne, polegające na dystrybucji środków unijnych przez administrację centralną zostaną przeznaczone na ratowanie starej infrastruktury energetycznej kraju, pochłaniającej już dziś mnóstwo subsydiów, a nie na pomoc gminom węglowym. W interesie Unii byłoby znalezienie innego partnera, ponad politycznymi problemami kraju, gwarantującego, że beneficjantami środków z kolejnej perspektywy finansowej będę mieszkańcy. Takie rozwiązanie pozwoliłby zatrzymać migrację i zapewnić prawdziwie sprawiedliwą zmianę. Nie będzie to proste, ale zgodnie z maksymą filozoficzną, że o sile grupy bądź łańcucha decyduje jego najsłabsze ogniwo warto aby Unia zwróciła na to uwagę.